Wielu osobom słowo „uzależnienie" kojarzy się ze skrajną patologią. Z alkoholizmem, z narkotykami, z degeneracją społeczną. Okazuje się jednak, że nie tylko „używki" potrafią pochłonąć człowieka. Coraz częściej i coraz głośniej mówi się o uzależnieniu od technologii – kiedyś telewizji, dzisiaj zdecydowanie częściej od internetu. I kiedy jako dorośli „oswajamy się" z czyhającymi zagrożeniami, zdając sobie sprawę z ich konsekwencji, docierają do nas informacje, że uzależnieniu ulegają już uczniowie pierwszych klas szkoły podstawowej...
Lula to dziewięcioletnia bohaterka książki Katarzyny Wasilkowskiej Już, już!. Dziewczynka wychowuje się w dobrym domu. Ma wspierającą i pełną empatii mamę, która pod nieobecność pracującego za granicą ojca sama dźwiga trudy wychowania i „ogarniania" dzieci oraz domu. Dziewczynka ma też starsze rodzeństwo: siostrę-gotkę, która wprost przepada za Lulą i brata Kaja, mistrza parkouru, który regularnie zabiera młodszą siostrę na treningi i szkoli w trudniejszych technikach. Lula ma pasje: lubi lepić z modeliny, lubi też rysować. Jest wzorową i pilną uczennicą. Powiedzielibyśmy: czego więcej dziewczynce potrzeba?
Pewnego dnia w pokoju Luli ląduje stary komputer Wery, bo dziewczyna na urodziny dostała laptopa. Lula nie chce komputera. Wielka skrzynia przeszkadza pod biurkiem, a duży monitor zasłania okno. Dobrze było, gdy grata w jej pokoju nie było. Ale cóż, mama stwierdziła, że przyda się do szkoły. I właśnie w szkole, podczas lekcji informatyki Lula zauważa, że wszystkie koleżanki zafascynowane są jakąś grą. Grają namiętnie i z przejęciem. Opowiadają o swoich wynikach, punktach i osiągnięciach. Lula nie wie, o co chodzi. Gdy w domu sprawdza, co to za gra, okazuje się, że to nic takiego. W zasadzie Kryształowy Zamek to jakaś stara, brzydka chałupina, którą trzeba posprzątać i doprowadzić do ładu. No właśnie. Posprzątana staje się coraz ładniejsza. A potem zaczynają wokół rosnąć słoneczniki. Lula dostaje też kurę. A co będzie dalej? Ciekawe, wystarczy tylko na chwilkę włączyć grę...
Już, już! to porażające studium wchodzenia w uzależnienie. To historia, która choć dedykowana młodym, bo uczęszczającym do pierwszych klas szkoły podstawowej, czytelnikom, jeży włosy na głowach dorosłych odbiorców. I nie chodzi tutaj o to, że Katarzyna Wasilkowska podsuwa czytelnikom jakiś nowy gatunek literacki, coś w rodzaju „dziecięcego horroru" lub „dreszczowca dla najmłodszych". Autorka opisuje świat, który jest nam bliski, ale który w pewnym momencie może wyrwać się spod kontroli. Najbardziej poraża w historii to, że Lula nie jest dzieckiem zaniedbanym, które sięga po używki, bo tego wymaga od niej „towarzystwo". Nie jest też dzieckiem biznesmenów, którzy zalewając potrzeby dziecka pieniędzmi i rozrywką, zakładają, że w ten sposób pociecha „sama się wychowa". Lula jest zwyczajnym, przeciętnym dzieckiem. Niczego jej nie brakuje, niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ot, dobra uczennica, obdarzona talentem plastycznym. Jak tysiące innych dziewczynek w jej wieku.
Wraz z autorką powieści krok po kroku próbujemy zbadać, skąd wzięło się uzależnienie Luli. Katarzyna Wasilkowska świetnie skonstruowała swoją narrację i opis procesu uzależniania się, bo początkowo odnosimy wrażenie, że wzięło się ono znikąd. Przecież Lula tylko trochę grała, a potem już nie mogła się oderwać od komputera. Gdzie jest ta linia, gdzie przebiega granica, za którą jest już za późno? Jak uchronić dzieci od traum związanych z uzależnieniem? Jak radzić sobie – po farmakologicznym leczeniu i terapii uzależnień – w dalszym życiu? Czy uzależnionym od gier (smartfona, komputera, internetu) jest się „na zawsze", tak jak na zawsze zostaje się „niepijącym alkoholikiem"? Jak nie popaść w skrajności, zabraniając dziecku korzystania z technologii i tym samym skazując je na ostracyzm wśród rówieśników? Czy wyzwania wychowawcze, przed którymi stoją współcześni rodzice są trudniejsze niż problemy, przed którymi stawało pokolenie dziadków i pradziadków, nieskalane komputerami i smartfonami?
Katarzyna Wasilkowska nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. Autorka drobiazgowo opisuje problem, zwraca uwagę na szczegóły, uwrażliwia, ale prosi, by to rodzice byli stale czujni i by to oni wychwycili moment, gdy zaczyna się robić niebezpiecznie. Tu nie ma gotowej recepty, gotowego sposobu uniknięcia problemu.
Już, już! to książka, którą należy podsunąć dziecku, a po jej lekturze długo, szczerze i z wyrozumiałością porozmawiać. Książka napisana jest przystępnym i jasnym językiem. Widać, że autorka z jednej strony mocno zgłębiła temat uzależnień wśród najmłodszych, ale z drugiej – doskonale zna środowisko nastolatków i młodszych dzieci. Stosuje młodzieżowy slang, nawiązuje do zainteresowań i współczesnych mód. Nie tworzy postaci, które „powinny wyglądać wiarygodnie", ale portretuje rzeczywistych bohaterów z krwi i kości. Tutaj nie ma miejsca na ściemę czy niewiarygodne zbiegi okoliczności. Jej powieść sprawia wrażenie quasi-reportażu, poruszającą historią z życia wziętą – zresztą, co podkreśla autorka w podziękowaniach, inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Wydarzeniami, których powtórki chcemy za wszelką cenę uniknąć.
Dokąd prowadzą tajemnicze leśne ścieżki, które dziadek pokazuje Łucji? Wyruszcie na nie razem z bohaterami tej historii. Być może - tak jak oni...
Marcyś jest dumny ze swojego mleczaka. Gimnastykuje go, dotyka językiem i za nic w świecie nie pozwoli go sobie wyrwać! Niestety rodzice mają inne zdanie...